Dlaczego przeprowadziłam się z Brampton do Nowej Szkocji…

Nie jestem typem człowieka, który chiałby na bosaka przytulać klony i brzozy, czy też mieszkać w omszonej jamie pustelnika, mrucząc mantrę “nienawidzę wielkich miast, niewidzę wielkich miast,…”. Jeśli czytaliście kiedykolwiek moje starsze wpisy, to wiecie jednak, że czasami na różne sposoby przewijał się w nich wątek tęsknoty za naturą i ucieczki za miasto. Uwielbiałam Toronto i okolice. Tylko po prostu zawsze marzyłam o tym, żeby wyprowadzić się kiedyś z metropolii, żyć wolniej, być otoczona bardziej otwartą przestrzenią. Marzyło mi się też większe podwórko, miejsce dla dzieci i psa, i niedaleko jakiś lasek czy strumyk, może nawet drzewo owocowe albo dwa, no i ewentualnie jakiś mini ogródek. Za nic nie mogłam się przyzwyczaić do korków w mieście, bo denerwowało mnie to, że tracę w nich cenne minuty życia. Tak samo irytowało mnie ciężkie powietrze i zapach spalin. Przy każdym powrocie z wycieczek na północ, wracając do miasta czułam się nieszczęśliwa widząc nad nim chmurę cieżkiego, lepkiego powietrza (pomimo, że wiem, że jak na wielkie miasto, to powietrze w GTA nie jest wcale aż tak złe). Z roku na rok moje alergie się nasilały, w mój syn, który ma problemy z płucami, nabawił się lekkiego, ale nigdy nie odchodzącego kaszlu. Z każdym rokiem wizja przeprowadzki poza strefę smogu stawałą się jednak coraz bardziej nierealna. Żeby mieć to co chcę, ze pieniądze które zarabiałam (a raczej nie mogłam zbyt narzekać), musiałabym się wyprowadzic 2 godziny za miasto, gdzieś, gdzie nie ma wokól nic i gdzie moje miejskie dzieciaki czułyby sie jak na końcu świata. Przy średniej cenie domu w Toronto, wahajacej sie wtedy w okolicach miliona dolarów, spędziłabym całe życie w pracy na dwa etaty. To przestało generalnie mieć sens….a kiedy człowiek zbliża się do czterdziestki to nagle jednak jakoś bardziej odczuwa zwiększoną potrzebę odczuwania sensu życia 🙂

Tak więc siedzę sobie pewnego jesiennego wieczora z mężem, pijemy winko, i zastanawiamy się co zrobić ze swoim życiem, żeby było jakoś fajniej. Właściwie bez żadnego przemyślenia rzuciłam haslo “Przeprowadźmy się do Nowej Szkocji”. Zwiedzaliśmy razem wschodnią Kanadę kilknaście lat wcześniej i zrobiła na nas bardzo dobre wrażenie, ale tamtego wieczora obydwoje wybuchnęliśmy śmiechem, niczym boheterowie historyjek w “Życiu na gorąco” – “Aleśmy się wtedy uśmiali!”. Tylko trwało to jakieś 5 minut, w któych widzieliśmy się w roli hodowców fok i zawodowych zbieraczy muszli, dopóki nie sprawdziłam cen nieruchomości w Nowej Szkocji. “Słuchaj, to w sumie ma sens…. Czy my musimy zawsze mieszkać w Ontario, bo akurat tu kiedyś wylądowaliśmy? Czemu sie nie przeprowadzić?”. Następną godzinę spędziliśmy na zastanawianiu się jak by to wszystko wyglądało, czy nasze dzieci się dostosują, co zrobimy z pracą. Tak jak wielu emigrantów, nie mieliśmy na miejscu wielkiej rodziny, a obydwoje wierzymy w to, że nowych przyjaciół i znajomych można znaleźć na każdym etapie życia. Pod koniec tamtego pamiętnego wieczora patrzyliśmy na siebie jakoś dziwnie, wiedząc, że nasze życie właśnie się zmieniło. Ekscytacja i strach w jedym, wszystko przesycone nowo nabytym przekonaniem, że wygląda na to, że właśnie ten ruch ma dla nas akurat sens i że już tego zwariowanego pomysłu tak łatwo nie odkręcimy. Bo dlaczego nie przeżyć swojego życia nad oceanem? Wierzę że każdy z nas ma jedno życie, i trzeba czasem trochę zaryzykować i powalczyć o to, żeby je jak najlepiej przeżyć!

Zajęło nam kilka miesięcy, żeby uporządkować nasze sprawy w Ontario i znaleźć dom w Nowej Szkocji, ale w końcu w marcu 2021 spakowaliśmy nasz dobytek w wielką przyczepę, wsiedliśmy do złotego Forda-150 (kupionego za $4,500, w celu przeprowadzki), i ruszyliśmy przed siebie. Powiem wam jedno – najlepsza decyzja którą w życiu podjęłam! Do Ontario już nie wracam, mimo, że dało mi 20 lat pięknych wspomnień. W następnych wpisach opowiem wam o tym, gdzie dokładnie zakotwiczyliśmy i jak się tu żyje (między pracą a plażą).

Patrycja

Patrycja jest autorką strony polki.ca, miłośniczką mini-podróży, i agentką nieruchomości na terenie Nowej Szkocji. Na codzień, oprócz pracy i zwiedzania, zaangażowana jest w wieczne remonty, i nieustanną walkę o to, kto ma wyprowadzić psa i wyrzucić śmieci. Skontaktuj się z nią, jeśli jesteś zainteresowany informacjami o przeprowadzce do Nowej Szkocji, kupnem lub sprzedażą nieruchomości.

polski agent nieruchomosci nova scotia

You may also like...